Zastanawialiście się kiedyś skąd
się wzięło powiedzenie „ Urodzony pod szczęśliwą gwiazdą”
??
Ja się zastanawiałem, jeśli nie
jest to związane bezpośrednio z Astrologią - to już sam nie wiem
z czym..
Każdy z nas przychodzi na ten świat z unikalnym potencjałem. Każdy ma w tym swoim potencjale pewną
prywatność, swoistą jednostkowość. Oczywiście że zdarzają się
podobieństwa, ale tak jak dwie krople wody przy dokładnej
weryfikacji okazują się być różne, tak i my – ludzie, niesiemy
ze sobą unikatowe mikstury cech. Kwestia narzędzi którymi
poddajemy to pole do weryfikacji. Codzienne sytuacje, zdarzenia
życiowe a nawet pewne ich serie stwarzają podobne pozory. Po
głębszej analizie pękają pod naporem ogromnej różnorodności
czynników jakie serwuje nam otaczająca rzeczywistość.
Rzeczywistość niewątpliwie chaotyczna. Jest jednak coś co można
by nazwać cechą wspólną, a właściwie cechami. Po pierwsze
każdego z powyższych wpływów doświadcza człowiek, po drugie
wyraźnie zauważalna jest ich powtarzalność. Widoczna wyraźniej kiedy zrozumiemy że materia czasu nie jest liniowa, a cyrkuliczna.
Zajmuję się Astrologią od kilkunastu
lat. Kiedyś tam jeszcze w czasach liceum, zainteresował
mnie nią mój znajomy. Pierwsze kroki nie przynosiły jakichś
spektakularnych sukcesów, aczkolwiek od początku wyczuwałem że
jest to wiedza, której sprawdzalność jest nad wyraz dokładna. Z natury jestem sceptykiem, racjonalistą. Osobą która w każdym pomyśle
musi znaleźć korzeń. Jeśli coś czym mam się zająć nie
przechodzi próby ognia, a w moim wypadku zwarcia i weryfikacji z
brutalną materią – nie zajmuje się tym dalej. Astrologia
pozostała ze mną na lata. Równomiernie ze zdobywaniem w niej
doświadczenia, rosła precyzja odczytu mapy którą powyższa sztuka mi zaserwowała.
Właśnie, bo czym innym jest ona jak
nie kartografią ludzkiego życia? Zmapowane niebo, a na nim
przemieszczające się obiekty. Dokładna analiza układów, oraz zamków
czasowych z nimi związanych. Tysiące lat weryfikacji tych danych,
skrzętnie analizowanych przez ludzi, instytuty, uniwersytety na całym
świecie. Obecna w każdej kulturze, choć w naszej współczesnej
zmarginalizowana i zmielona w mainstreamowym młynku na najdrobniejszą miazgę. Trzeba pamiętać że horoskop w Przyjaciółce, ma
się tak do astrologii jak zabawa resorakami do rajdu Paryż-Dakar.
Często
tłumaczę zainteresowanym. Szczególnie tym sceptycznym że jest to
taka wiedza jak meteorologia. Da się bez problemu bez niej żyć, odnosić wszelkie sukcesy i porażki. Każdy przeca ma swoje
czujniki jest wstanie rozpoznać wiele przy pomocy intuicji. Lecz
nie każdy ma przestrzeń,
czy doświadczenie żeby intuicji dokładnie wysłuchać. Nie można powiedzieć żeby
współczesność nas ludzi w tym słuchaniu wspierała. Czemu więc nie
pokusić się o prognozę? O rozpoznanie emocjonalno -
energetycznych wiatrów, wpływów, tendencji obecnego, lub nadchodzącego czasu.
Tym z
większą wyobraźnią mówię wprost. To nasza umowa z bogami.
Scenariusz pływów na ten rejs od pierwszego krzyku, do ostatniego
wydechu. Podstawowe energie, archetypy zaznaczają się w Twoim życiu
wyraźnymi literami. Można je odczytać, pod warunkiem że zna się alfabet. Można
znaleźć przepis na tą zupę którą nazywamy losem. Zapewniam że
nie jest to wizyta u wróżki, a praca z systemem starym jak świat. Logicznie opisującym zmiany - porządkującym chaos.
Astrologowie nie przewidują przyszłości. Nie powiedzą Ci ile
będziesz miał dzieci. Jaką emeryturę, a kiedy przyjdzie po Ciebie
komornik. Chętnie za to rozpoznają jakie siły w Twoim życiu dominują,
w co warto w sobie inwestować, o co dbać jak o jajko, a z czym
pracować z mozołem mrówki. Co Ty z tym zrobisz, na jakiej fali
popłyniesz w całości zależy od Ciebie. Wszak siła decyzji pozostaje
niezmienna jak grawitacja niezależnie kto o nią pyta.
Każde
spotkanie człowieka z jego horoskopem jest pewnego rodzaju otwarciem
nowego rozdziału. Stajemy twarzą twarz ze schematem który
funkcjonuje od zawsze w naszym życiu. Często go, a właściwie za zwyczaj go odrzucamy, popierając taką
decyzje strachem o stabilność naszych umysłów. Fakt, może to być
doświadczenie rozbrajające nasze poczucie kontroli.A akurat kontroli nasze ego nie lubi tracic najbardziej. Bo nie ma tak
że kosmogramy się nie sprawdzają, a jeśli tak jest to po prostu
zostały źle zinterpretowane. Wiem, wiem brzmi to irracjonalnie.
Ale już wiele lat temu stwierdziłem, z tym jest jak z seksem – w
teorii niewiele da się powiedzieć żeby nie spłycić, trzeba po
prostu spróbować. Kiedy zgodzimy się z tym że jest taka
możliwość. Że da się zmapować ruchy losu, energie wpływające
na nasze życie, budzimy się trzymając w ręku potężne narzędzie. Terapeutycznie obnażające zakamarki naszych dusz. „Right in Your
face baby”.
Lubię
to robić, zajmować się Nią. Czuje że mam dostęp do tysięcy lat
umysłowej i empirycznej wiedzy. Do zaawansowanej technologi pracy z
energią życia, z losowością i losem. Czuje że z każdym dniem studiowania, z każdą analizą
kosmogramu tyje w doświadczenia, a moja siła do pomocy innym
rośnie. Widzę też jak astrologia pomaga, jak ludzie nabierają
pokory do procesów rządzących ich życiem, miłości i współczucia
do innych i mocy do odnajdywania w sobie tych precyzyjnych,
unikatowych wartości które każdy z nas nosi w środku. Do
wspierania procesu transformacji w totalną wersje siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz